Wyobraź sobie ponurej urody kobietę w średnim wieku, siedzącą w czarnej sukni przy świeczce i piszącą coś na kartce papieru. Pokój, w którym siedzi jest ciemny i malutki, bo mieści właściwie tylko biurko, krzesło i niewielki regał, ale kobieta wydaje się być zadowolona, a wręcz natchniona. Popatrz jej przez ramię – kilka słów i już wiesz, że właśnie pisze jeden z najważniejszych esejów w dziejach feminizmu, a mimo to kiepsko skończy. Jednak teraz to nieważne, bo jest rok 1929, przy biurku siedzi Virginia Woolf, a spod jej pióra powstaje “Własny pokój”, jeden z najbardziej inspirujących tekstów, po który powinna moim zdaniem sięgnąć każda świadoma kobieta.
Własny pokój Virginii Woolf
Własny pokój u Virginii Woolf to zarazem metafora, ale i rzeczywista propozycja. W tym bardzo inteligentnym i ciekawie napisanym eseju główna teza mówi, że kobiety od zarania dziejów były traktowane jako gorsze, często ubezwłasnowolnione, długo bez prawa do posiadania własnych pieniędzy czy rzeczy materialnych, skazane na kojarzone małżeństwa i rodzenie dzieci do utraty tchu, dlatego też, aby to zmienić, muszą mieć swoje miejsce – oazę, w której mogą tworzyć, pracować, być sobą. Pokój, który mogą zamknąć od środka na klucz, aby życie rodzinne, społeczne i towarzyskie nie ingerowało w to, co robią, aby macierzyństwo nie przesłaniało całego świata, aby mogły się realizować. Woolf mówi też, że w końcu nadchodzi ku wewnętrznemu wyzwoleniu kobiet odpowiedni moment, w czym pomogła choćby I wojna światowa. Sprawiła, że mężczyzn w różnych zawodach zaczęło zwyczajnie brakować, a kobiety niejako naturalnie zajmowały ich miejsce. Wywalczyły sobie prawo głosu, wywalczyły sobie prawo posiadania, a teraz przyszedł czas na samorealizację – wybór własnej drogi, prawo podejmowania decyzji, nawet tak trudnych jak nienaturalna dotąd rezygnacja z macierzyństwa.
Esej Woolf jest czasem nazywany utopią feministyczną. Mówi o świecie, który dla kobiet stanie się przyjazny, jeżeli się odważą tego domagać. Pokazuje rzeczywistość wymagającą wysiłku, wyjścia poza schemat, ale potrafiącą to sowicie wynagrodzić. Czasem bowiem trzeba włożyć nieco pracy w to, żeby wygospodarować w domu pokój dla kobiety, choćby gabinecik, w którym zmieści się jedynie biurko i krzesło, ale warto, bo wtedy kobieta może się skonfrontować ze swoim życiem i zacząć tworzyć, jeżeli tylko tego chce.
Po co własny pokój?
Virginia Woolf mówi:
(…) Napoleon i Mussolini dlatego tak dobitnie upierają się przy niższości kobiet, bo gdyby nie odznaczały się one niższością, przestałyby ich “powiększać”. To częściowo wyjaśnia, dlaczego kobiety tak często są mężczyznom niezbędne. (…)
I jeszcze:
Wolność intelektualna zależy od rzeczy materialnych. Poezja zależy od wolności intelektualnej. A kobiety zawsze były ubogie.
(tłum. własne)
Nie, wcale nie chodzi tu o stereotypowe feministyczne przeciwstawienie sobie kobiet i mężczyzn, ani też o twierdzenie, że faceci są be, a kobietki super. O nie. Tu chodzi o coś więcej – tu chodzi o władzę i pieniądze, a więc atrybuty stereotypowo uważane za męskie. Stereotyp ten nie bierze się znikąd – dopiero w XX w. sytuacja kobiet na świecie zaczęła się poprawiać, jeżeli chodzi o prawo, administrację i edukację, ale niestety do równości NADAL nam DALEKO. Oczywiście, możemy pracować i zarabiać, a nawet wydawać, jak nam się podoba, ale nasze decydowanie o sobie dalej jest ograniczone, a stosunki społeczne często wręcz wymuszają silny podział płci. Dość wspomnieć choćby o trwającej walce o prawo do aborcji, o dostęp do środków antykoncepcyjnych, o edukację seksualną, a raczej jej brak, czy promowanie tradycyjnego modelu rodziny itp. itd. Zaczyna się wcześnie – najczęściej od przedszkola, gdzie dziewczynki ubrane od stóp do głów na różowo w prezencie otrzymują zabawkową kuchnię, a chłopcy klocki. Pewnie, że się to wszystko powoli zmienia, ale ciężko zmienić to, co najważniejsze – zawartość naszych polskich głów, które niestety zbyt rzadko myślą krytycznie i mają odwagę wyjść z głównego nurtu, aby zobaczyć, jak ciekawie może być na poboczu.
Na szczęście zmienia się kultura. Wokalistki zarabiają wielkie pieniądze, aktorki walczą o to, by otrzymywać równe gaże co aktorzy, a reżyserki są coraz częściej nagradzane prestiżowymi wyróżnieniami. Seriale – często pokazujące postacie kobiece jako główne – to również doskonałe miejsce do promowania kobiet silnych, mądrych, a co najważniejsze samodzielnych. Dla Virginii Woolf zapewne spełnieniem marzeń byłaby Carrie Breadshaw…
Kobieta ambitna, samodzielna, wyzwolona, inteligentna, zarabiająca na życie pisaniem i wydająca pieniądze według jedynie własnych potrzeb. Oto spotkanie idealne – Carrie jako “role model” wielu młodych dziewczyn staje się ucieleśnieniem feministycznego marzenia o niezależności i sile kobiet. Oczywiście byłoby to połączenie idealne, gdyby nie fakt, że większość rozterek Bradshaw wiązała się z mężczyznami i problemami sercowymi, zamiast z kwestiami ważnymi dla losów świata, a przynajmniej jego “piękniejszej” połowy, no ale nie można mieć wszystkiego…
Po co MI własny pokój?
Jako dziecko, nastolatka, studentka nigdy nie miałam własnego pokoju. Możliwości mieszkaniowe mojej rodziny były ograniczone i dopiero gdy się wyprowadziłam, mogłam decydować o tym, jak mieszkam. Niestety i nasze wspólne małżeńskie życie odbywało się głównie na małych przestrzeniach, aż do teraz. Tak, kupiliśmy mieszkanie i tak, wygospodarowałam tam dla siebie miejsce. Do tej pory jako freelancerka miewałam biuro, ale nigdy własne i nigdy (wiem, jak to brzmi) zamykane od środka! Wywalczyłam sobie wewnętrznie prawo do gabinetu, który choć przejściowy (nim dzieci urosną i zaczną potrzebować większej przestrzeni) i dość ciasny, jest własny. Co ciekawe, do tej pory rozkładałam się ze swoim miejscem pracy zazwyczaj w kuchni lub w salonie, czyli tradycyjnie jak dla kobiety 😉 Teraz mam swoje biurko, regał, a nawet stołek – czego można chcieć więcej? A po co mi to?
Najpierw myślałam, że po nic, ale potem coś się zmieniło. Po skończonej pracy mogłam nie sprzątać komputera, mogłam zamknąć drzwi, gdy dziecko głośno krzyczało, ale akurat nie mi było temu zaradzić, mogłam po prostu posiedzieć i pomyśleć patrząc w okno bez narażania się na natarczywe pytania trzylatka “mama, co robisz?”. Mała rzecz, ale wyzwalająca i dająca nadzieję, że w końcu uda mi się rozwinąć skrzydła twórcze i zawodowe. Muszę więc przyznać rację Virginii Woolf – jeżeli kobieta chce być twórcza, musi mieć własny pokój lub “kąt” w mieszkaniu i musi mieć możliwość zarabiania własnych pieniędzy, a co najważniejsze – ich wydawania bez tłumaczenia się komukolwiek. Sama kwestia pieniędzy w małżeństwie to temat na odrębny wpis, ale tutaj poprzestanę jedynie na własnym manifeście – kobieto, uniezależnij się w domu, a życie wszystkich kobiet stanie się odrobinę lepsze! Znajdź własne miejsce, w którym nikt nie będzie ci przeszkadzał, a sytuacja społeczna się poprawi! To naprawdę tak działa. Zresztą od czasów starożytnych wiadomo, że to, jak wygląda przestrzeń wokół nas, wpływa na to, jak żyjemy i kim jesteśmy. To dlatego najbardziej wyzwalająco działa WŁASNA przestrzeń – walczmy więc o nią i prowadźmy emancypację życia codziennego 🙂