Terroryzm nasz codzienny

Zamach bombowy w petersburskim metrze, atak chemiczny w Syrii, klęska głodu w Sudanie Południowym spowodowana m.in. przedłużającą się wojną domową – a to tylko niecały tydzień. Patrząc na te wydarzenia można odnieść wrażenie, że nasz świat pełen jest agresji, nienawiści i nie zmierza do niczego dobrego. Ktoś może stwierdzić, że przecież zawsze tak było – nie ma w ludzkiej historii roku bez tragedii, dramatu, bezsensownej przemocy i strachu. Dlaczego tak się dzieje?

Źródło: theatlantic.com, autor: Jonathan Bachman / Reuters

Po co pisać o terroryzmie?

Nieszczęścia tego świata nie są wdzięcznym tematem dla blogerki. Łatwo można popaść w patos albo banał, a w najgorszym razie po prostu zostać absolutnie zignorowanym. Nasze życie jest szybkie, brutalne i ważne, więc często nie mamy już czasu ani energii zajmować się tymi, którym jest pod jakimś względem gorzej. Ignorujemy informacje, przymykamy oko na smutne obrazki i idziemy dalej gotować obiad z użyciem wszystkich superfoods tego świata. Cóż, nie ma się co obrażać na rzeczywistość, ale może warto sobie przypomnieć, że mamy na nią wpływ?

“Żony Hollywood” a sprawa polska

Nie wiem, czy kiedyś widzieliście ten pożal się Boże reality show. Przyznam, że czasem w ramach tzw. guilty pleasure włączam go późnym wieczorem i zanurzam się w paradoksalnie zupełnie nierealnym świecie. Tak było również w ostatni poniedziałek, kiedy to jednak za sprawą tego programu doznałam olśnienia.

Było o świętowaniu Dnia Niepodległości w USA. Wiadomo – fajerwerki, parady i pikniki. Było też coś jeszcze, coś wyjątkowego, czego jak teraz myślę w Polsce baaardzo brak. Otóż jeden z bohaterów pracuje dla NASA i w ramach swoich zadań pracował nad sondą Juno, która 4 lipca miała wejść na orbitę Jowisza. Świętowanie tego faktu wpleciono w świętowanie Dnia Niepodległości, co zrobiło spore wrażenie. Wszystko odbywało się na stadionie, ludzie się strasznie ekscytowali i cieszyli, podkreślając, że są bardzo dumni ze swojego kraju i jego obywateli. To był niesamowity moment – tysiące Amerykanów z radością odliczających sekundy do wejścia jednej małej sondy w orbitę jednej dużej planety.

No wiem, banał, montaż i hurra optymizm właściwy tej części świata. Pomyślałam jednak przy tej okazji o naszym pięknym kraju i doszłam do smutnego wniosku, że poza WOŚP-em i sporadycznymi sukcesami polskich sportowców nie potrafimy wspólnie świętować i cieszyć się. To, że jednoczymy się w obliczu nieszczęść i tragedii, to wiadomo, ale dlaczego zwykła codzienność jest dla nas tak trudna?

Ryba psuje się od głowy

Będzie politycznie – ryba psuje się od głowy, a społeczeństwo od władzy. Można oczywiście bardzo długo się spierać, co z czego wynika, ale prawda jest taka, że rządzący nami Polacy wciąż kierują się zasadą “dziel i rządź”, która do niczego dobrego nie prowadzi. Rodzi się cała masa podziałów, sięgających niemal każdej sfery życia – z kim się całujesz, czy i jak chcesz mieć dziecko, kim chcesz być w przyszłości, jak spędzasz czas. Brak jest jakiegokolwiek pozytywnego przesłania, bo nawet tak obiektywnie dobra rzecz, jak Polak na czele jednej z najważniejszych instytucji UE czy wspieranie rozwoju gospodarczego i przedsiębiorczości stają się polityczne i jako takie podlegają ostrej krytyce z jednej lub drugiej strony. Co gorsza, gdy komuś świetnie się wiedzie, jest z gruntu podejrzany i trzeba go na wszystkie strony prześwietlić, czy aby nie kradnie.

Czy inaczej jest choćby w szkole lub na studiach? Czy potrafimy wspierać rozwój innych ludzi? A może sukces jednego musi oznaczać porażkę drugiego? Daleko mi do amerykańskiego “don’t worry be happy” czy “keep smiling”, ale potrafię pochwalić i podziwiać, nie czując się przez to gorzej. Czy to tylko kwestia poczucia wartości, czy też chodzi o administracyjny ustrój ogólnego dołowania?

Terroryzm nasz codzienny

Otóż prawda jest taka, że każdy z nas potrafi być terrorystą. Każdy z nas chciałby czasem tupnąć nogą, żeby inni go posłuchali i zrobili tak, jak chce. Kiedy małemu dziecku czegoś się odmówi, wystarczy tylko obserwować przedstawienie, jakie odbędzie się z tej okazji. Płacz, krzyk, bunt, złość – to tylko część “środków wyrazu”. W takiej sytuacji często patrzę na moje dziecko z miłością i współczuciem, bo wiem, że moja mądra reakcja może ułatwić mu potem dorosłe życie. To trudne – nie dać się złości. Jak wszystko, wymaga ćwiczeń.

Załóżmy jednak, że to małe dziecko nie zostało w ogóle wysłuchane. Po złości została więc frustracja. Dziecko rośnie, idzie w końcu do szkoły, gdzie uczy się, że złość i agresja są niemile widziane, nawet jeżeli w ręku nauczyciela stanowią skuteczne narzędzie. Ponieważ jednak nie da się zupełnie wyrugować negatywnych emocji, a trzeba umieć sobie z nimi radzić, dziecko idzie w świat bez tej umiejętności i co jakiś czas po prostu wybucha. Gdy staje się nastolatkiem, wdaje się w bójki, bluzga, jest na “nie” i nie umie współpracować. Potem wchodzi w świat dorosły i tam ma ogrom możliwości. Może parać się hejtem w internecie, wyznawać skrajnie rasistowskie lub homofobiczne poglądy (wiadomo, im słabszy wróg, tym lepiej), obgadywać kolegów z pracy czy po prostu obrażać kogoś co jakiś czas. Skrajna droga? Pewnie, ale takich ludzi jest mnóstwo i mam wrażenie, że w dzisiejszej Polsce bycie miłym, uprzejmym czy pozytywnie nastawionym jest tak samo odbierane, jak bycie transwestytą (bez urazy!) czy wyznawcą Latającego Potwora Spaghetti.

Co robić?

Duży terroryzm bierze się z małego terroryzmu. Agresja zbrojna bierze się z lat zaniedbań, żalów i frustracji. Przemoc jest wszędzie – w domu, przedszkolu, szkole, sklepie, pracy, sejmie… Co z tego wynika? Ano jedna pozytywna rzecz – jeżeli jest wszędzie, to i na każdym kroku można się jej przeciwstawić. Teraz będzie jak na rekolekcjach 🙂 Otóż wystarczy samemu powstrzymać się od przemocy i reagować, gdy się ją widzi. Proste i trudne zarazem, bo ryzykowne. Cóż, każdy ma własne sumienie. Jeżeli jednak przerażają nas wielkie czyny, możemy zacząć od drobnych. Uśmiech do ekspedientki w sklepie, przytrzymanie drzwi starszej pani czy wysłuchanie po raz setny ulubionej piosenki dziecka zamiast wyłączania płyty. Do tego świadomy wybór przyswajanych treści i komunikatów, jakie wydajemy swoim zachowaniem. Odrobina inteligencji emocjonalnej przy minimalnym stopniu uważności pomoże wyrugować z naszego życia przemoc. A co ze społeczeństwem?

Społeczeństwo to w końcu zbiór jednostek, istnieje więc nadzieja, że gdy więcej ludzi zmieni swoje podejście do innych i sposób ich traktowania, będzie lepiej. Można się angażować w działania sensownych organizacji, można chodzić na pokojowe demonstracje czy podpisywać petycje. Można w końcu głosować na ludzi, którzy zamiast krzyczeć mówią, i to z sensem.

W utopię nie wierzę, ale lepszy świat? Może jest na wyciągnięcie ręki?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *