Pięć rzeczy, których nauczył mnie rok 2016

Szczęśliwie za nami już wszystkie festiwale wydawania pieniędzy i szczerzenia pół-sztucznych uśmiechów, co oznacza, że zbliża się koniec roku. Całkiem dużymi krokami, bo to już jutro, a więc kiecki w górę, kieliszki do dna i cieszymy się wszyscy. Ale zanim – należy się małe podsumowanie. U mnie tym razem zastąpi ono wszelakie postanowienia noworoczne, których nie będzie. Po raz pierwszy w życiu stwierdziłam, że więcej dobrego zrobi mi oczyszczenie się z tego, czego w przyszłym roku nie potrzebuję (w sferze fizycznej, duchowej i zawodowej) niż marzenie o tym, czego mi potrzeba. Nie oznacza to oczywiście degrengolady i ogólnego rozleniwienia, a wprost przeciwnie – analizowanie potrzeb, celów i marzeń na bieżąco zamiast katowania się skalą roczną. W ramach takiegoż podsumowania postanowiłam przedstawić pięć rzeczy, których obecny jeszcze rok – 2016 – mnie nauczył. Zapraszam!
 
1. Zmiana nie musi być duża, żeby była istotna.
Kiedyś wydawało mi się, że jedyne zmiany, które naprawdę działają i są dostrzegalne to tak zwane metamorfozy. Zmiany spektakularne, wywołujące efekt “wow” są dobre, ale w komediach romantycznych i programach TV. W realu zadanie wdrożenia takiej metamorfozy w życie to ogromne wyzwanie rzucone samemu sobie, wiążące się z odpowiedzialnością i, co za tym idzie, stresem. Niestety, im większe plany, tym bardziej możliwa porażka, o czym również się wielokrotnie przekonałam. Wszystkie te “od poniedziałku”, “od jutra”, “rzucam na zawsze” w chwili słabości przybierają kształt topora, który sami wieszamy sobie nad głową. Ten rok to odkrycie przeze mnie filozofii kaizen, dzięki której pozbyłam się stresu związanego z niemożnością realizacji własnych planów. Teraz do zmian podchodzę na spokojnie i powoli, dzięki czemu odkryłam, że nawet niewielka modyfikacja powoduje dobre rezultaty. Przykład? Zamiast całkowitej zmiany diety i przejścia wyłącznie na “superfood” zaczęłam codziennie rano pić szklankę ciepłej wody z cytryną. To działa!
2. Jeżeli myślisz, że czegoś nie jesteś w stanie zrobić, zacznij próbować, a okaże się, że jest całkiem inaczej.
Znów odrobinę kaizen, ale w 100% sprawdzone na sobie. Przykład? Choćby ten blog. Wcześniej wydawało mi się, że jestem za “mała” na pisanie, które ktoś będzie czytał, i że tematów zabraknie mi po miesiącu, więc lepiej nie zaczynać. W końcu jednak się przemogłam i 20 stycznia br. powstał pierwszy wpis. Pierwsze artykuły były nieco toporne, przyznaję, ale tylko dzięki temu udaje mi się szkolić warsztat i ciągle uczyć się nowych rzeczy. To naprawdę fascynujące, a że czytelników przybywa, to zaświadczam, że ta zasada działa 🙂
 
 
3. Życie bez pasji nie ma sensu.
Tak, wiem, że to brzmi pretensjonalnie i hipstersko. Nie zmienia to faktu, że w tym roku nauczyłam się, że nawet jeżeli bardzo chcesz się zniechęcić do czegoś, co w Tobie siedzi, to w najmniej spodziewanym momencie to wróci i zaatakuje. Warto zauważyć, że pasją może być wszystko – wychowywanie dziecka, prowadzenie zdrowego stylu życia, taniec, sport, a nawet własna praca. Nieważne, jaka jest skala tego “czegoś”, ważne, żeby to mieć i pielęgnować. Dobrze jest też nie szukać wymówek, ale sposobów i zaangażować się w to, co się robi. To może brzmieć dziwnie, bo w końcu czy można robić coś bez jednoczesnego zaangażowania? Oczywiście! Wtedy robi się to nieuważnie, niechętnie i czując frustrację. Pasja pozwala osłodzić gorycz monotonii i rutyny, które tak łatwo przecież wdzierają się w życie szarych trybików maszyny kapitalizmu.
4. Warto się interesować światem dookoła nas.
Są ludzie zamknięci, zainteresowani tylko jednym światem – swoim. Jest ich sporo wokoło, zazwyczaj nie lubią innych i nie chce im się z nimi gadać. Dziwnym trafem często stają się wyznawcami partii o zapędach autorytarnych lub takich, które oferują bon moty, chwytliwe skróty myślowe, zamiast wyważonej analizy zjawisk społeczno-ekonomicznych. Są też ludzie, którzy interesują się światem dookoła nich i starają się tę wiedzę zwiększać, rozwijać. Co ciekawe, są też ludzie, którzy interesują się światem dookoła siebie w znaczeniu nieco narcystycznym – sobą, swoją pracą, rodziną i znajomymi, a to, co dalej – społeczeństwo, sytuacja na świecie, konflikty, ekonomia, jest dla nich zupełnie nieciekawe i trudne. Tego trzeciego typu jest dookoła mnie coraz więcej – osoby w moim wieku zamykają się na wiadomości choćby polityczne, żeby “nie wiedzieć o tym syfie”, bo “polityka ich nie interesuje” lub “nie mają na to czasu”. Polityka czy ekonomia ma to do siebie jednak, że gdy nie poświęca się jej uwagi, potrafi podejść od tyłu i ugryźć takiego w tyłek. Niestety, im więcej wiemy, tym więcej możemy. Nawet tematy trudne, takiej jak wojna w Syrii czy dyskryminacja kobiet, zasługują na nasze zainteresowanie, bo są częścią naszej rzeczywistości, a nieświadomość nie stanowi, jak wiadomo, usprawiedliwienia.
5. Uważność się “opłaca”.
W tym roku odkryłam teksty Leo Babauty (choćby ten) i Dominique Loreau, które choć nieco inne od siebie, zwróciły moją uwagę (!) na uważność, dostrzeganie drobnych elementów, chwil, uśmiechów, gestów i czerpanie z nich radości życia. Szczególnie dobrze wiedzą to ci, którzy mają psa czy małe dziecko – te istoty żyją tylko i wyłącznie daną chwilą. Nie planują, nie kalkulują, często działają impulsywnie, ale też potrafią zaginać czasoprzestrzeń i długo rozkoszować się jedną chwilą. One podświadomie wiedzą, że tyle mamy z życia, ile każdego dnia z niego weźmiemy. Kiedyś dołowały mnie dni podobne do siebie, zwyczajne, gdy nic specjalnego się nie działo. Teraz nauczyłam się doceniać drobne rzeczy, które sprawiają, że dni nigdy nie są do siebie podobne. Choćbym pięć razy w tygodniu szła z psem na spacer w to samo miejsce, ten spacer zawsze będzie inny.
W tym roku zmarł mój kolega z roku ze studiów, mój rówieśnik. Miał dwoje dzieci, żonę i wiele planów naukowych. Wszystko skończyło się tak nagle, jak się zaczęło. Uświadomiłam sobie wtedy po raz kolejny, ile mamy szczęścia mogąc codziennie się budzić i kłaść się spać we względnie znośnych okolicznościach. Często sama tego nie doceniałam, teraz uczę się patrzeć uważnie na życie i ludzi dookoła mnie, nie oceniając ich, ale starając się zrozumieć. Nie wiem, czy da się osiągnąć w tej sztuce jakąś biegłość, ale w kolejnym roku postaram się to sprawdzić.
Dobrego roku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *