O potworze Gender słów kilka

Oto nadszedł ten dzień. Ziemię skuł mróz, ptaki odleciały do ciepłych krajów, a w USA prezydentem został mizogin, satrapa i showman. W naszym kraju rozgościła się polityka podporządkowania sobie kobiet i ich wyborów życiowych, czyniąc rok 2016 czasem protestu, buntu i poczucia bezsilności. Co to będzie, co to będzie? Dopiero teraz pytanie “jak żyć?” rozbrzmiewa jako bardzo aktualne i wiercące dziurę w brzuchu.

Są ludzie, którzy nie przejmują się polityką, wydarzeniami na świecie, koncentrując się na swoim życiu, marzeniach i pasjach. Są też tacy, którzy w każdym zdarzeniu dopatrują się woli boskiej/oznak tragizmu/mesjanizmu/pecha itp. A coraz częściej można też usłyszeć/przeczytać ludzi, którzy wszędzie doszukują się tzw. ideologii lewicowej, co to całkiem niepostrzeżenie próbuje opanować świat i uczynić go krainą gejami i aborcjami płynącą. Tak też było z komentarzami na temat kandydatury Hillary Clinton, której zwycięstwo według niektórych groziłoby “rozprzestrzenieniem się genderyzmu na cały świat”. Oto jednak prawicowy Bóg wysłuchał próśb i modlitw wiernych wyznawców i nastała “klęska ideologii gender”. Czemu ten potwór Gender taki straszny? I przede wszystkim skąd się wziął?

Otóż dawno, dawno temu w naukach społecznych przeważał esencjalizm, czyli przekonanie, że dane grupy rasowe, kulturowe czy płcie mają przypisane stałe cechy psychiczne. Uważano więc, że to, kim się rodzisz, określa twój los i nie masz właściwie na to wpływu. Zazwyczaj musisz się słuchać białego mężczyzn, a on może ci pozwolić lub nie pozwolić na dokonywanie samodzielnych wyborów. W dużej mierze pogląd ten stanowił usprawiedliwienie gorszego traktowania kobiet (np. niedopuszczania ich do nauki na uniwersytetach czy wykonywania części zawodów), niewolnictwa Afroamerykanów itp. W końcu jednak grupy te zaczęły walczyć “o swoje”, a w końcu lat 60-tych XX w. w naukach społecznych zagościł potwór Gender.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje gender jako “stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty, jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet”. Nie jest to zatem ideologia, bo – zgodnie z definicją w Słowniku Języka Polskiego – ideologia to “system poglądów, idei, pojęć jednostki lub grupy ludzi”, czyli tutaj pojęcie to nie ma zastosowania. Dobrze, to już wiemy. Co jednak gender oznacza w praktyce? 


Po pierwsze, gender w praktyce oznacza, że mamy wybór, a zaczyna się on już w dzieciństwie. Dawniej chłopcy i dziewczynki rodzili się i już w szpitalu byli ubierani w niebieskie lub różowe ubranka, bombardowani klockami i lalkami (odpowiednio) i wyboru już nie mieli. Gender mówi, że tak nie musi być. To, jak ubieramy dzieci i bawimy się z nimi podlega decyzjom rodziców i determinuje w dużym stopniu dalsze ich upodobania. To, czego tak strasznie boją się przeciwnicy gender, to to, że chłopcy będą biegać w różowych sukienkach na balet, a dziewczynki w niebieskich jeansach zdominują szkółki piłkarskie i cały nasz świat zatrzęsie się w posadach. Co gorsza, potem pójdą do szkół, gdzie dziewczyny na potęgę zostaną fankami matematyki, a chłopcy zostaną zepchnięci do nauki robienia kanapek na zajęciach praktyczno-technicznych. Cóż, płonne nadzieje, bo gdyby tak miało być, już dawno by było, a jakoś nie słychać o gangach chłopięcych baletów.

Po drugie, gender w praktyce oznacza, że każdy związek między kobietą i mężczyzną (lub, o jeszcze większa zgrozo, związek jednopłciowy) sam definiuje wiążący dla siebie podział ról, bo tak zwany tradycyjny podział obowiązków wynikał z patriarchatu (wg Słownika Języka Polskiego “rodowa organizacja społeczna z dominującą rolą mężczyzny stojącego na jej czele”) i wraz z nadejściem gender przestał obowiązywać. To oczywiście jest przedmiotem krytyki konserwatystów, którzy zmian nie dopuszczają nawet do myśli. Nie podoba im się również pomysł dalej idących wyborów – tego, jak obie płcie chcą żyć, czym się zajmować, czy i jak się rozmnażać itp.

Niezależnie od tego, jak bardzo nie podoba się to konserwatystom, głównie o zabarwieniu katolickim, potwór Gender wyszedł z szafy i buszuje również po naszym pięknym kraju. Raz zdobytego prawa wyboru nie da się zabrać, bo całkiem zwyczajnie lud się zbuntuje i wyjdzie na ulice, a tego żaden polityk nie lubi. Na całym świecie są jednak tacy, którym się to nie podoba i, co gorsza, coraz częściej dochodzą do władzy. Co może taka szara feministka jak ja? Może się tego nie bać i nadal mówić głośno i wyraźnie, co myśli, bo takich jak ja jest więcej, a jak to mówią, w kupie siła. Co jakiś czas dobrze jest powiedzieć “sprawdzam” i rozmawiając z przeciwnikami gender dociekać, czy rozumieją, o czym mówią. Warto też nie rezygnować z krytycznego, trzeźwego myślenia i patrzeć z nadzieją w przyszłość, pracując nad tym, żeby dzisiaj było coraz lepsze, a nie chować głowę w piasek. Coś jeszcze?



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *