![]() |
Photo by Aleksander Szczygieł |
Wrocław. Oto moje miasto – pełne sprzeczności, uroku, zgiełku i korków. Znajdziesz tu zarówno smog, jak i piękne parki, zapchane do granic możliwości szerokie ulice, jak i urokliwe zaułki, zabieganych, zapracowanych dorosłych, jak i roześmiane dzieci pozujące do zdjęć z jednym z symboli miasta – skrzatem. Kiedyś spędzanie wakacji w mieście było dla mnie synonimem nudy, monotonii i najgorszego nieszczęścia, jakie może spotkać dziecko. Teraz, gdy sama mam dziecko, widzę, że wakacje w mieście (choć nie dobrowolnie wybrane, a niejako przymusowe) to jednak może być niesamowita frajda, szczególnie w TAKIM mieście.
Takim, czyli jakim? Co takiego jest w tym mieście, że warto o nim napisać? Teraz nietrudno je lubić, bo jak pewnie większość z Was wie, Wrocław jest Europejską Stolicą Kultury i w związku z tym faktem dzieje się tu wiele, choć nie zawsze na temat. Natchnienie do napisania tego postu spłynęło na mnie, gdy w zeszłym tygodniu pokonywałam w upalnym słońcu na rowerze drogę praca-dom, mijając wiele roześmianych młodych osób, goszczących tu w ramach Światowych Dni Młodzieży. Wyprzedzającym mnie kierowcom niezbyt się spieszyło, podobnie jak mi. Wiatr we włosach, piękne budynki dookoła i poczucie, że wszystko się może zdarzyć (na rowerze to nie zawsze dobrze :p) napełniły mnie pozytywnymi emocjami.
![]() |
Źródło: bikepretty.com |
No, ale miało być o mieście. Otóż Wrocław jest niesamowity i wyjątkowy i nie piszę tego wcale po to, żeby się nim wyłącznie chwalić, ani też nikt mi za to nie płaci. The Guardian wyróżnił je jako jedno z 10 miast w Europie, które warto odwiedzić w roku 2016, zaraz obok Marsylii czy Girony. Wybór ten oparto głównie na bogatej ofercie kulturalnej, począwszy od teatrów alternatywnych, po festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty czy megawidowisko operowe “Zarzuela”. Nie samą kulturą jednak człowiek żyje. Co jeszcze można tu znaleźć?
![]() |
Photo by Aleksander Szczygieł |
Jak w każdym starym mieście o bogatej historii – zabytki, piękną zabudowę Rynku, mnóstwo kościołów, stare, duże parki, wielu studentów i dobre uczelnie, mądrych ludzi, powoli odrestaurowywane kamienice, piękną operę, kilka pałaców, niezliczone mosty, kładki, rzeki i rzeczki, pamiętający XIX wiek, ale na szczęście odremontowany dworzec. A także spory polityczne, korki, smog, niekończące się remonty, brud, smród i ubóstwo, żebraków, powydziwiane osiedla itp. Wszystko to jednak w dziwny sposób do siebie pasuje i tworzy niepowtarzalną całość. Miasto cały czas się rozwija, również gospodarczo, powoli zagarniając do siebie okoliczne miejscowości i tworząc Aglomerację Wrocławską. Niegdyś zaniedbane z powodu ciągłego zagrożenia jego oderwaniem od macierzy przez Niemcy, teraz zadziwia dynamiką i energią mieszkańców. Właśnie energia jest moim zdaniem sekretem sukcesu.
Kilka lat temu wraz z koleżanką bardzo chciałam się włączyć w tę energię i stworzyć coś sensownego, co pomoże uratować świat od zagłady. Wymyśliłyśmy więc stowarzyszenie, które, dzielnie przebrnąwszy przez biurokrację, założyłyśmy, obierając sobie za cel edukację społeczną, i prowadziłyśmy dobre cztery lata. W tym czasie miałyśmy szansę poznać mieszkańców od tak zwanej podszewki. Dowiedziałyśmy się, że młodzież ma świetne pomysły, ale często nikt jej nie słucha, że dzieciaki ze świetlic środowiskowych są mocno zaniedbane wcale nie z powodu biedy, ale tego, że ich rodzice nie chcą o nie dbać, że układy i znajomości rządzą niemal w każdym urzędzie, że pieniądze dla NGO trzeba sobie niejako “wychodzić”, wreszcie że im ktoś bogatszy, tym mniej mu się chce. Dowiedziałyśmy się też, że jest wielu pozytywnie zakręconych ludzi zainteresowanych wymianą myśli i samorozwojem, że czasem wystarczy chcieć i wykazać się determinacją, a pieniądze same się znajdują, no i że we Wrocławiu jest wiele problemów, których na pierwszy rzut oka nie widać.
Choć miasto to ma bogatą historię i tradycję “multikulti” (to teraz nie najładniejsze słowo, więc trzeba uważać), to nadal jest tu sporo osób przejawiających postawy bliskie rasizmowi, antysemityzmowi, a nawet faszyzmowi. Choć mamy tu dwie synagogi, a gmina żydowska zrzesza jedynie ok. 300 osób, wciąż na murach znaleźć można wymowne “Jude raus” lub swastyki. Co więcej, to tu spalono niesłynną kukłę Żyda (info choćby tu). Mimo że przyjeżdża do nas wielu turystów z zagranicy, a co roku uczelnie wypełniają się studentami z obcych krajów, nie zmieniło to postawy wielu zwolenników hasła “Polska dla Polaków”. W takich chwilach bardzo mi wstyd za moje miasto, choć wiem, że przecież bardzo się stara, tylko nie zawsze mu wychodzi.
![]() |
Photo by Aleksander Szczygieł |
Patriotyzm jest teraz modny – można nawet wypić patriotyczny napój energetyczny, choć akurat ta inicjatywa mnie mierzi. Jednak teraz, gdy spory polityczne przybierają na sile, rządząca “elita” ucieka się do obrzydliwych słów i gestów, nie potrafię się zdobyć na patriotyzm ogólnokrajowy. Wolę od niego ten lokalny, który łatwiej praktykować na każdym kroku. Jak? Ano banalnie – sprzątanie po psie, sprzątanie po sobie, angażowanie się w sprawy miasta, rezygnacja z pasywności, gdy coś mnie irytuje lub wiem, że łatwo można to zmienić, interesowanie się lokalną kulturą i uczestniczenie w niej. Wszystko to jest istotne nie tylko dla mojego miasta, które bez tego pewnie by przeżyło, ale dla jakości mojego życia w nim, co ma większe znaczenie.
Wiem, że w Polsce jest wiele pięknych miast, miasteczek i wsi. Ba, podejrzewam, że są nawet ładniejsze niż Wrocław. Jak na razie jednak nie zamieniłabym go na żadne inne, nawet biorąc pod uwagę, że do najbliższego parku mam 30 min. spacerem. Moje dziecko uwielbia tramwaje, gwar Rynku i wszechobecne zwierzęta (zoo!). Ja kocham dojazdy do pracy w Rynku na rowerze, to, że zawsze można znaleźć ciekawy sposób spędzania czasu i realizować przeróżne pasje. Mogę potwierdzić, że zgodnie ze znanym sloganem promocyjnym miasta, Wrocław to prawdziwe miejsce spotkań. I tylko do morza daleko…
![]() |
Photo by Aleksander Szczygieł |
Ps. Wszystkie zdjęcia (poza Audrey oczywiście ;p) przedstawiają Wrocław, a ich autorem jest mój brat 🙂
Miasto to jego mieszkańcy, a władza może pomóc lub psuć, ale i tak pozostaje "tylko" władzą.
a ja nie lubię Wrocławia… nie przy tej władzy co jest…