Dziś moje urodziny i choć liczby rosną w wielu aspektach, to pierwsze takie moje święto bez traumy. Pierwszy raz, kiedy nie muszę przyklejać uśmiechu i zmuszać się do zabawy. To moje pierwsze urodziny odkąd nauczyłam się prawdziwie doceniać życie. Tak naprawdę zaczynam wszystko od nowa, choć przecież wiele rzeczy jest „po staremu”. A to wszystko dzięki zrozumieniu, że “nie zaczęło się od ciebie” i możesz przerwać łańcuch nieszczęść w rodzinie. Gotowi na garść szczegółów?
Czym jest trauma?
Posługując się jak zawsze na początek definicją słownikową, powiedzmy dla porządku, że trauma to „trwała zmiana w psychice spowodowana gwałtownym, przykrym przeżyciem”. Takich przeżyć w moim świadomym życiu było dużo, ale na szczęście udało mi się dowieść, że wcale nie jest to trwała zmiana. Abstrahując od tego, że z definicji zmiana nie może być trwała, bo w jej istocie jest przemijalność, udało mi się wszystkie złe przeżycia przetransformować, ujarzmić i wytresować, tak żeby nie przysłaniały mi dalej urody życia.
Zmagając się z moim traumami, głównie tymi rodzinnymi, wiele razy doświadczałam frustracji, gniewu i rozpaczy. Raczej nie pojawiało się współczucie, gdyż zbyt czułam się zraniona, aby wybaczyć, nie mówiąc o jakichkolwiek ciepłych uczuciach względem krzywdzącego. Co więc się zmieniło? Co sprawiło, że ostatecznie rozprawiłam się z tematem? Zmęczenie.
Zmęczyłam się własną frustracją, niechęcia, goryczą. Poczułam, że to mnie zatruwa i nie pozwala tworzyć prawdziwych karmiących relacji, gdyż miałam ochotę tylko wszystkich karać za to, jak mnie traktowali. Nie potrafiłam ich kochać, a zatem nie umiałam też kochać siebie samej. To zmęczenie i natłok negatywnych emocji doprowadziły mnie do książki, która choć niepozorna, niesie ze sobą bardzo ważny przekaz – Nie Zaczęło się Od Ciebie.
“Nie zaczęło się od ciebie”
Poradnik „Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces” wyszedł spod pióra terapeuty Marka Wolynna. Bazując na doświadczeniu w pracy z ludźmi cierpiącymi z powodu traumy, opracował on metodę, dzięki której można sobie z nią poradzić i zacząć normalnie żyć w poczuciu wolności. Autor podkreśla, że wszystko jest do naprawienia, nawet jeżeli osoba, która wyrządziła nam krzywdę już nie żyje. Dlaczego? Bo praca jest po stronie cierpiących, a nie krzywdzących.
Zaczyna się od tego, że często trapią nas różne problemy zdrowotne i emocjonalne, choć nie rozumiemy ich przyczyny. To może być chroniczny ból gardła czy niechęć lub lęk przed pewnymi rzeczami, którego źródeł nie umiemy określić. Idąc po nitce do kłębka, za pomocą konkretnych pytań dotyczących naszej historii rodzinnej autor każe zagłębić się w sobie i dotrzeć do prawdziwej przyczyny problemów. Czasem jej nie pamiętamy lub nie chcemy pamiętać, a czasem nawet nie mamy szansy jej znać, bo dotyczy wydarzenia sprzed naszych narodzin, jednak w istotny sposób wpływając np. na któregoś z naszych rodziców. Fragmenty wspomnień na ten temat zapisane są w naszej podświadomości i wypływają na powierzchnię w najmniej oczekiwanych momentach, sprawiając, że na pewne osoby czy zdarzenia reagujemy w stary sposób będący echem przeszłości. To „przymus powtarzania” – mechanizm opisany już przez Zygmunta Freuda ponad wiek temu. Upraszczając – ktoś bije dziecko, bo sam był bity „i wyszedł na ludzi”, albo ktoś zanadto musztruje dziewczynkę, bo „wszystkie dziewczynki w naszej rodzinie tak miały i teraz są szczęśliwymi żonami”. Aby zakończyć ten przymus, musimy te fragmenty wydobyć na światło dzienne i się z nimi rozprawić.
Przerwać łańcuch traumy
Nasza rodzinna historia – szczególnie po stronie kobiecej, gdyż w łonie matki chłoniemy jej nastroje, emocje – ma na nas wpływ, czy tego chcemy, czy też nie. Co więc zrobić, żeby przerwać ten genetyczny łańcuch traumy? W swojej książce autor przedstawia szczegółowe kroki, których z braku miejsca nie będę tu przytaczać. W telegraficznym skrócie – trzeba przeanalizować znaną i mniej znaną historię swojej rodziny pod kątem traumatycznych wydarzeń, poszukać wspólnych schematów (np. u mnie od trzech pokoleń rozwód lub trwałe oddzielenie od partnera to stały wzorzec) i uświadomić je sobie, odnieść je do siebie, aby móc zareagować, gdy zaczną nam psuć życie. Trzeba też WYBACZYĆ – osobom z rodziny, które nas skrzywdziły (krzywdzą), dołowały, pomniejszały naszą wartość. Wybaczenie opiera się na zrozumieniu, że robiły to nieświadomie, powielając wzorzec odziedziczony po swoich rodzicach, dziadkach itp. Oczywiście nie umniejsza to ich winy, natomiast uwalnia nas od ciężaru nienawiści, niechęci, goryczy. Wybaczam, aby nauczyć się kochać, aby być wolną od negatywnych emocji, traumy i poczucia krzywdy. Wybaczam, bo wiem, że nikt nie miał łatwego życia i nie jest tylko zły lub tylko dobry. To krzywdzący ponoszą odpowiedzialność za to, co zrobili, za to, że nie szukali narzędzi, by sobie pomóc, ale nienawiść do nich i wieczny wyrzut nie naprawi sytuacji. Wybaczając, uwalniamy się od traumy. Uczymy się współczucia, miłości bezwarunkowej, dzięki którym krok po kroku naprawiamy relacje – najpierw ze sobą, potem z innymi.
Świadomość tego, co przeszłam w kontekście tego, co przeszli moi przodkowie ustawia mnie w pewnym porządku. Najwięcej dała mi końcowa rada Wolynna – wyobraź sobie swoich przodków i powiedz im: Oddam wam cześć, żyjąc pełnią życia i z radością realizując swój potencjał. To najlepsze, co można zrobić dla siebie i dla nich.
Przejście procesu opisanego szczegółowo w książce uwalnia i uskrzydla. Choć oznacza trochę „grzebania” w przeszłości i przełamania pewnych schematów (np. odnowienie kontaktu z tym, który skrzywdził, ale już bez poczucia krzywdy, na nowych zasadach, z szacunkiem do obu stron i miłością), naprawdę warto go przejść. Niezależnie od tego, czy trauma wiąże się z czyjąś chorobą i/lub śmiercią, przemocą domową czy innymi trudnymi przejściami, gdy uda nam się z nią pożegnać, zyskamy przestrzeń, siłę i czas na nowe rzeczy, których chcemy w życiu doświadczać. Pozbawia nas to frustracji, poczucia krzywdy i napadów smutku bez przyczyny. Leczy po prostu. Polecam lekturę książki każdemu, kto choć trochę poczuł, że to go dotyczy. Wszyscy w jakiś sposób jesteśmy poranieni – może czas opatrzyć te rany i wrócić na boisko?