Niezmiennie najpopularniejszym wpisem na moim blogu w ostatnim czasie pozostaje ten o szukaniu siebie. Jego główną tezą jest to, że nie da się odnaleźć siebie, bo nie jesteśmy zagubieni gdzieś w przestrzeni, a codziennie tworzymy siebie na nowo. Po półtora roku od napisania tegoż stwierdzenia muszę dopisać drugą część, bo trochę mi się tu nie zgadza. Tworzenie siebie bowiem MUSI przebiegać zgodnie z nami, czyli jednak coś tam trzeba odnaleźć 😉 Jak to zrobić? Opowiem, jak ja to robię i być może będzie to dla Was przydatne.
Szukanie siebie wydawałoby się domeną nastolatek. To ten okres w życiu obfituje przecież w różne rozterki światopoglądowe, rozkminy, jakich ludzi lubimy, gdzie wolimy spędzać czas czy jakie jedzenie nam smakuje. Buntujemy się, bo inni próbują nam coś narzucić, a gdy osiągniemy wiek dorosły, wydaje nam się, że to już. Powinniśmy mieć wszystkie odpowiedzi, preferencje, zasady gotowe i z całą mocą startować w wielki świat. Tak się jednak nie dzieje. Znam wiele osób po trzydziestce, które w większości aspektów pozostają dziećmi. Wydaje się to niemożliwe, a jednak – świat jest pełen dużych dzieci, nawet pociągających za bardzo poważne sznurki, decydujących o losie innych na podstawie swoich preferencji, upodobań, niemalże tupiących nogą “ma być tak, jak ja chcę”. Dramat odbywa się wtedy, gdy tacy ludzie dochodzą do władzy lub stają na czele firm czy organizacji, bo wtedy przynoszą więcej cierpienia niż pożytku. Ale zejdźmy na chwilę z wysokiego “c”, aby przyjrzeć się samemu sobie. No właśnie – sobie, czyli komu?
Kim jestem?
Ba, jedno z odwiecznych pytań człowieka. Wydaje się być tak wielkie i przytłaczające, że lepiej odwrócić od niego oczy i udać, że nie da się na nie odpowiedzieć. Z tego, co do tej pory udało się ustalić ludzkości, człowiek to istota rozumna, przystosowana do poruszania się na dwóch nogach oraz do wytwarzania i używania narzędzi. Niewiele to daje, prawda? Czasem wydaje mi się, że z tą rozumnością to kiepsko nam idzie. Albo myślimy za dużo, albo za mało, tracąc wciąż z oczu złoty środek. Jesteśmy zatem ludźmi, czyli ssakami, przez całe życie starając się równoważyć podążanie za instynktami z rozumnością i czuciem. Gdzieś pomiędzy tworzy się nasza tożsamość, indywidualność, którą nie każdy ma odwagę zgłębiać. Jednak jej odkrycie i życie zgodnie z nią to klucz do szczęścia, co oznacza, że jeżeli chcesz być szczęśliwy, a więc żyć w zgodzie ze sobą, musisz mieć ODWAGĘ odkrycia, kim jesteś. Odkrycia, bo zazwyczaj ukrywamy to sami przed sobą, od dziecka przeczuwając, co daje nam szczęście, ale nie zawsze się do tego przyznając. Tak jak pisałam we wpisie “Dlaczego nie mogę odnaleźć siebie?”, co dzień tworzymy siebie na nowo, ale musimy to robić zgodnie ze swoją tożsamością, nie wbrew sobie. A zatem, jak odnaleźć siebie?
1. Uciszenie szumu
Najpierw trzeba usunąć cały szum dookoła. Nie powiem, że rzuciłam wszystko i wyjechałam na odosobnienie, aby odnaleźć siebie (jeszcze lepiej byłoby pewnie na Zanzibar), ale w pewnym momencie życia uczyniłam swoim priorytetem to, żeby usłyszeć siebie. Jak dla mnie, w tym celu trzeba odłączyć się od mediów – społecznościowych, “zwykłych”, nawet od książek, gazet itp. Po prostu zanurzyć się w ciszy. To może być samotny spacer, wyjazd w jakieś ładne miejsce, gdzie nie ma tłumów, albo nawet wolny wieczór czy godzina w ciągu dnia, byle bez przeszkadzajek. Bez muzyki, hałasu, nadmiaru. Tylko Ty.
2. Koncentracja
To bardzo trudne. Po pierwsze, nie jesteśmy przyzwyczajeni do ciszy i po chwili zaczynamy wariować. Nasze myśli skaczą z punktu do punktu, czujemy się skołowani i zniechęceni. Po drugie, słuchanie siebie jest trudne i nie zawsze wyjdzie od razu, dlatego w tym celu bardzo przydaje się odwaga, by tego spróbować i medytacja. Czasem wystarczy usiąść w ciszy z zamkniętymi oczami, nie nastawiając się na nic. Po prostu siedzieć i oddychać. Nasz potencjał, tożsamość są ukryte głęboko, szczególnie jeżeli przez wiele lat spychaliśmy je na dno podświadomości. Dopuszczenie ich do głosu może więc trochę potrwać, ale nie warto się zniechęcać. Odpowiedzi nawet na niezadane pytania są w nas.
3. Zadanie właściwych pytań i odwaga intuicyjnej odpowiedzi
Wiem, że to brzmi jak czary-mary, ale sprawdziłam na sobie – nasz umysł niejednokrotnie mówi nam to, co chcemy usłyszeć, ale prawdziwe odpowiedzi są głęboko w nas. Ich wydobycie na wierzch wymaga odwagi i decyzji. Naszym głównym drogowskazem w życiu powinny być nasze wartości, a zatem warto zadawać sobie pytania o to, co jest dla mnie ważne i słuchać odpowiedzi. Chodzi mi o to, żeby nie narzucać sobie własnych wartości, bo one powinny wypływać z serca. Jeżeli się na to odważymy i zapytamy siebie o to, co jest dla nas ważne, a czego nie chcemy, o czym marzymy czy jakbyśmy chcieli, żeby wyglądał nasz wymarzony dzień za rok, da nam to obraz zmian, jakie musimy wprowadzić, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Łatwiej będzie wtedy też o asertywność – odważne strzeżenie własnych granic, życzliwe niepozwalanie nikomu na ich przekraczanie.
Wszyscy marzymy o szczęściu, jednak szczęście to nie cel – to efekt uboczny drogi, którą pokonujemy w zgodzie ze sobą. Gdy żyjemy zgodnie ze swoimi wartościami, nasze życie zaczyna nabierać harmonii, a różne elementy codziennej układanki zaczynają do siebie pasować. Jeżeli np. poświęcamy większość dnia pracy, a w czasie wolnym myślimy o pracy, leżąc na kanapie przed telewizorem, ale odważymy się zapytać siebie o wartości i okaże się, że zależy nam na miłości, rozwoju i zdrowiu, to od razu widzimy, że coś jest nie tak. Gdy naszym priorytetem jest z kolei wolność czy niezależność, zupełnie inaczej podejdziemy do tematu. Czasem jest tak, że żyjemy jakby z automatu, podejmując decyzję o studiach czy pierwszej pracy bez większej refleksji na ten temat. To jest ok, pod warunkiem, że nie przegapimy momentu, w którym przestaje nam to pasować. Nie warto marnować czasu na życie na autopilocie.
4. Podjęcie właściwych decyzji i WDROŻENIE zmian
Moment najtrudniejszy, bo wymagający działania, a więc aktywności, po której wszyscy zobaczą, jaki jesteś naprawdę. Wiele osób się tego boi i dlatego rezygnuje ze zmian, nadal tęskniąc za rzeczami, które prawdziwie ich uszczęśliwiają. Czasem wdrażają zmiany pół na pół, dzięki czemu częściej się uśmiechają i nabierają rumieńców. Rzadko ludzie odważają się na prawdziwe zmiany wynikające z ich tożsamości, wywracające wszystko do góry nogami, ale sprawiające, że wstajemy z wdzięcznością i radośnie witamy nowy dzień. Można tak żyć, choć to trudne i wymagające znów odwagi. Jeżeli czujemy, że żyjemy w zgodzie ze sobą i pamiętamy, że my również się zmieniamy i możemy za jakiś czas potrzebować kolejnych modyfikacji, ogarnia nas poczucie harmonii, spójności i…szczęścia. Podejmujemy kolejne decyzje, pytając SIEBIE, a nie Kościoła, rodziców czy przyjaciół, co powinniśmy zrobić. Nie oddajemy już sterów nikomu, bo bierzemy na siebie odpowiedzialność. Odpowiadamy za siebie i już nikt nie musi tego robić za nas. Dajemy też innym ludziom, nawet najbliższym (!), prawo do bycia sobą – nie staramy się narzucać niczego, odpuszczamy oczekiwania i po prostu kochamy, wychodząc ze sztywnych ram.
Człowiek, który odnalazł siebie, który co dzień jest uważny na swoje wartości i stara się postępować zgodnie z nimi, to człowiek rozluźniony, wolny, spokojny. To człowiek z rozluźnioną szczęką, bez zawiści i zazdrości, strzegący własnej drogi. Człowiek świadomy i uważny na siebie i na innych. A zatem, jak odnaleźć siebie? Spytać siebie, kim jestem i mieć odwagę, by usłyszeć odpowiedź.