
„Ciemność nie może przezwyciężyć ciemności, uczyni to tylko światło. Nienawiść nie może przezwyciężyć nienawiści, Może to zrobić jedynie miłość.”
Martin Luther King
Dokładnie dziś mija rok odkąd urodziłam młodszego syna – tego, z którym życie każe nam się trochę natrudzić 😉 Z tej okazji miałam napisać tekst o czymś zupełnie innym, ale życie pisze własne scenariusze, więc tym razem podporządkuję się mu. Nasz kraj przechodzi teraz trudne chwile – brzmi to nieco górnolotnie, ale oddaje rzeczywistość, w jakiej się znajdujemy. Morderstwo wartościowego, cenionego lidera przez człowieka chorego, można by rzec ofiarę niewydolnego systemu więziennictwa i towarzysząca temu szopka polityczna, nieuzasadniony hejt (czy może być uzasadniony?), wszechobecny żal i smutek to okoliczności, z których może wyniknąć zarówno coś bardzo dobrego, jak i złego. Stawiam na dobro.
Dlaczego ludzi zostają hejterami?
Skąd się bierze hejt? Wbrew pozorom nie jest to wcale nowy wynalazek, a zjawisko znane ludzkości od wieków. Teraz po prostu bardziej go widać, bo rozwój Internetu sprawił, że można się ukryć i rzucać obelgi bez ryzyka, że zostanie się rozpoznanym. Oczywiście, rozwój ten działa w dwie strony i zawsze w końcu można dotrzeć do hejtera, ale trzeba się mocno natrudzić, a ludziom zazwyczaj się nie chce. Idzie sobie więc taki hejter po świecie i rzuca mięsem na lewo i prawo, nie ponosząc konsekwencji. Czemu to robi?
Zazwyczaj dlatego, że jest niekompetentny. Zazdrości, przepełnia go zawiść albo frustracja. Nie potrafi sobie poradzić z własnymi emocjami, dlatego wyładowuje się w necie. Ludzie są też leniwi intelektualnie – jeżeli czegoś nie rozumieją lub o czymś nie wiedzą, z miejsca zaczynają tego nienawidzić, żeby bronić swojej dobrej opinii na własny temat. Ten mechanizm obronny – obrona poprzez atak – przybiera postać gry. Napisz coś kontrowersyjnego, a zaraz na ciebie naskoczą. Wtedy ty odpiszesz jeszcze gorzej i tak się można bawić długo. To, że inni dyskutują z hejterami tylko ich nakręca. Czują się władni, ważni, bo wywołują jakąś tam reakcję. Gdyby ich zostawić bez komentarza i po prostu zablokować – nie mieliby po co istnieć, bo przestaliby być widoczni.

Skąd się bierze zło?
Przychodzimy na ten świat i, jeżeli mamy sporo szczęścia, z miejsca jesteśmy otoczeni miłością, spokojem, umiarkowanym dobrobytem i zainteresowaniem. Rosnąc, dojrzewając, dostrzegamy, że świat jednak nie jest pastelowy i pachnący mydłem, ale też brudny, śmierdzący i niesprawiedliwy. Jeżeli mamy szczęście zmądrzeć, rozumiemy już, że zło jest jego częścią, tak samo jak dobro. Im dzieci większe, tym częściej w bajkach dla nich przeznaczonych znajdziemy zło, które trzeba pokonać. To jak w tej przypowieści o wilkach:
Stary człowiek uczył swojego wnuka o życiu. Powiedział do chłopca:
– W moim wnętrzu toczy się walka. To jest straszna walka, toczona pomiędzy dwoma wilkami.
Starzec zrobił pauzę, by zaczerpnąć tchu, lecz po chwili kontynuował z poważną miną:
– Jeden z wilków jest zły. On jest gniewem, zazdrością, smutkiem, żalem, chciwością, pychą, użalaniem się nad sobą, poczuciem winy i niższości, kłamstwem, fałszywą dumą, pragnieniem dominacji i ego.
– Drugi wilk jest dobry – starzec rozpromienił się. – On jest radością, pokojem, miłością, nadzieją, pokorą, uprzejmością, dobrocią, hojnością, prawdą, współczuciem i wiarą.
– Taka sama walka toczy się w tobie – podsumował starzec – i wewnątrz każdego innego człowieka.
Wnuk zastanowił się przez chwilę, a potem zapytał dziadka:
– Który wilk wygra?
– Ten, którego nakarmisz – padła odpowiedź.
Ja naiwnie wierzę, że dobro jest jednak silniejsze i „ludzi dobrej woli jest więcej”, co wielu nazwie naiwnością. Cóż, lubię tą moją naiwność, dlatego napiszę o kilku moich sposobach na „niewymuszone” dobro-czynienie. Może kogoś natchnie do działania 🙂
Jak być dobrym?
1. Bądź miły
Tak, trąci to Polyanną i kilkoma innymi rasowymi naiwniaczkami, ale wiecie co? Myślę, że od tego się zaczyna. Od zaciętych min w tramwaju, nienawistnych spojrzeń, gdy do zatłoczonego autobusu wsiada matka z małym dzieckiem albo – co gorsza – kobieta w zaawansowanej ciąży. Od wbijania wzroku w bruk, żeby tylko nie trzeba było powiedzieć „dzień dobry”, od zamknięcia komuś drzwi przed nosem. Zaczyna się od zachowywania się tak, jakbyśmy byli jedyni i najważniejsi na świecie.
Kilka lat temu wybraliśmy się z mężem i psem (ech, te bezdzietne czasy…) do Szwajcarii, w góry. Kraj piękny, ale co najważniejsze – niesamowicie mili ludzie. My, turyści, intruzi, w ich pięknych krajobrazach na KAŻDYM kroku słyszeliśmy „bon jour”, któremu towarzyszył uśmiech. To był SZOK! Tak samo było w austriackich Alpach czy choćby czeskich Karkonoszach. Przywitanie się, uśmiech nic nie kosztują, ale wielu Polakom wyraźnie nie pasują. Czas to zmienić. Bycie miłym poprawia nastrój obu stronom, uśmiech to dodatkowe ćwiczenie mięśni twarzy – a przecież wszyscy chcemy być fit.
Przekonałam się też o tym, kiedy byłam z dzieckiem w szpitalu i przechodziłam trudne chwile. Wiele razy było tak, że szłam zajęta swoimi myślami przez korytarz, aż nagle ktoś mnie zaskoczył uśmiechniętym „dzień dobry” – wierzcie mi, że to naprawdę potrafi „zrobić dzień”. Nigdy nie wiemy przez co ktoś przechodzi – bądźmy dla siebie nawzajem mili, żeby ten świat był przyjemniejszym miejscem.

2. Panuj nad emocjami
Widzieliście „Dzikie historie”? Ten fantastyczny hiszpański film pokazuje historie kilku osób, którym w końcu puściły nerwy. Tak długo tłumiły swoją złość, frustrację, niechęć, zmęczenie, aż w końcu wybuchły i przynosiło to zazwyczaj opłakany skutek. Zdrowie emocjonalne to temat mało popularny. Mówi się wiele o rozwoju, byciu coraz lepszym, dbaniu o siebie, ale o radzeniu sobie z emocjami już raczej się milczy. Teoretycznie od dorosłych osób można oczekiwać, że będą wiedziały, co czują i co z tym zrobić, ale praktyka pokazuje, że jest to nasza polska pięta achillesowa. Gdzie niby mamy się tego uczyć? Nasi rodzice często sami tego nie potrafią, w szkole o emocjach nie mówi się ani słowem, wszelkie ich przejawy zresztą tłumiąc, a na studiach chodzi już tylko o przyjemność i przyszłość, nie teraźniejszość.
Czytam teraz fantastyczną książkę o pokonywaniu trudności w życiu (niedługo o niej na blogu). Jej autor mówi, że nie mamy szansy dojrzeć, jeżeli nie nauczymy się radzić sobie z problemami. Skoro więc nikt nas tego nie nauczył, musimy wziąć za siebie odpowiedzialność i powoli sami się tego uczyć. Jednym pomaga medytacja, innym psychoterapia, a jeszcze innym czytanie poradników. Jedni omawiają kłopoty przy butelce wina, inni wypłakują się w poduszkę, ale wszystko to lepsze od tłumienia emocji w sobie i wymuszonego grymasu uśmiechu. Emocje tłumione wcześniej czy później wyjdą na wierzch i nie będzie to miłe dla nikogo.
Dbajmy o swoje zdrowie emocjonalne – zatrzymujmy się, żeby zastanowić się, co czujemy i co możemy z tym zrobić, jak sobie pomóc. Nie wyżywajmy się na innych za nasze niepowodzenia, uczmy się przyznawania do błędu i podnoszenia się po porażce. Jesteśmy ludźmi i nic, co ludzkie nie jest nam obce – nikomu!

Photo by Evan Kirby on Unsplash
3. Wybaczaj
Życie jest krótkie. Wydaje nam się, że mamy mnóstwo czasu, ale tak nie jest, bo w każdej chwili może się wydarzyć coś nieoczekiwanego, co sprawi, że nasza codzienność całkowicie się zmieni. Dzień przed wylądowaniem z maluchem w szpitalu zarezerwowałam i opłaciłam dla nas karnet na basen oraz przyjęłam ogromne zlecenie na dwa miesiące pracy. Dzień później okazało się, że czeka nas długi pobyt i to w Warszawie, do tego nie będę mieć możliwości pracy. Miałam zdrowe dziecko, dużo pracy i byłam sfrustrowana swoim zmęczeniem. Jeden dzień – 24 godziny, a wszystko się zmieniło.
Każdy z nas nosi w sobie rany. Ktoś powiedział nam coś niemiłego, ktoś nas zignorował. Kogoś pokochaliśmy bez wzajemności, a jeszcze ktoś inny nas zdradził. Ludzie robią sobie takie rzeczy, czasem nawet w sposób niezamierzony, nieświadomy, nieumyślny. Po prostu. Wybaczajmy sobie swoje niepowodzenia, błędy, krzywdy wyrządzone innym i to samo róbmy wobec innych – nauczmy się wybaczać tym, którzy nas zranili, oszukali, zdeptali nasze poczucie wartości. Nie mówię, żebyśmy rzucali im się w ramiona – wprost przeciwnie, jeżeli bardzo nas zranili, lepiej zadbamy o siebie, odchodząc czy zrywając kontakt, ale najpierw wybaczmy, bo inaczej zadra będzie w nas i rana będzie się wciąż jątrzyć. Dbajmy o siebie, eliminując ze swojego życia osoby toksyczne, zawistne czy niedojrzałe emocjonalnie, ale nie żywmy do nich urazy. To truje obie strony konfliktu i nie pozwala się rozwijać.
4. Bądź wdzięczny
Wdzięczność to najlepsze antidotum na zazdrość, problemy z poczuciem własnej wartości, frustrację i kilka innych nowotworów emocji. Wdzięczność sprawia, że zła sytuacja staje się nieco lepsza, co pozwala uwolnić więcej energii i lepiej radzić sobie z trudnościami. Wdzięczność jest jednoznacznie pozytywna, uwydatnia to, co dobre, pomniejszając to, co złe. Powstała nawet świetna aplikacja (a jakże!) Gratitude (tylko wersja EN), w której codziennie wpisuje się to, za co jest się wdzięcznym, ale można to robić w dzienniku, kalendarzu, a nawet w głowie. Chodzi o to, żeby codziennie pomyśleć sobie o przynajmniej trzech rzeczach, za które jesteśmy wdzięczni. Niech to będzie chociaż sam fakt, że żyjemy, jesteśmy zdrowi i mamy dach nad głową, a przecież jest jeszcze tyle innych spraw.

Photo by Freshh Connection on Unsplash
Wdzięczność nastraja pozytywnie, pokazuje, że świat jest takim miejscem, jakim chcemy go widzieć i jest wartością samą w sobie. Nasz umysł, nastawiony na zdarzenia negatywne, takie też dostrzega dookoła – uczenie się dostrzegania rzeczy dobrych zmienia nas, pozwala lepiej się nastroić do życia i przez to być lepszym człowiekiem. Naprawdę warto spróbować!
5. Pomagaj
Banał. Komentarz chyba zbędny, ale na wszelki wypadek – warto pomagać, bo jak już wielu stwierdziło, dobro powraca (czyli jest to działanie interesowne ;)), a do tego pomaganie poprawia nam samopoczucie. Pomaganie sprawia, że świat jest lepszym, bezpieczniejszym miejscem. Czasem wymaga to trochę wysiłku, ale satysfakcja jest z niczym nie porównywalna.
Przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie powstała grupa „SOS Mieszkańcy Wawra Rodzicom z CZD”. Pewnie nie wiecie, ale CZD nie jest w samej stolicy, ale już niemal za miastem i nie ma tam prawie żadnej infrastruktury. Ot, trzy sklepy i tyle. Rodzice przyjeżdżający tak jak ja z daleka i nie wiedzący, na ile zostaną, co ich czeka, a do tego bez możliwości zostawienia dziecka samego na oddziale, żeby wyjść do sklepu potrzebują każdego wsparcia. Od dodatkowych pieluszek, przez sztućce, po paczki na Mikołajki. Banał? Być może, ale to potężny kawał życia i świadomość takiego realnego wsparcia jest BARDZO ważna! Uważam, że ta grupa mieszkańców Warszawy to prawdziwy fenomen i złoci ludzi. Nie mają z tego nic, nie są sformalizowani, a wystarczy napisać na ich forum, że brakuje kubka do herbaty lub specjalistycznego leku i w godzinę pomogą! To naprawdę zmienia rzeczywistość.
Mój mąż mówi mi, że jestem naiwna wierząc, że ludzie są dobrzy. Cóż, wierzę, że ludzie są tym, kim chcą być. Czasem z rozpędu wcale nie myślą o tym, jacy są i wtedy dochodzi do różnych nieszczęść. Dają się ponieść emocjom, złym podpowiedziom, nawoływaniom czy nienawiści. Myślę, że rosnąca świadomość samego siebie, praca nad dojrzałością emocjonalną i zwykłe dobre chęci mogą zmienić świat na lepsze. Myślę, że warto być dobrym człowiekiem i takim też staram się być. Warto jednak pamiętać, że „być dobrym” to czasownik i wymaga działania, aktywności. Bądźmy dla siebie i dla naszego świata dobrzy, po prostu! Uczmy się tego, wspierajmy w tym siebie nawzajem, nie dajmy się temu, co złe. No, to do roboty 🙂
Ciekawy wpis
Dziękuję ?