Być jak Antonina

Nastał czas patriotów. Patriotów rozumianych jednak nieco na opak, głównie niewyżytych facetów ukrywających się w lesie, niemających nic do stracenia i przydających sobie bohaterstwa ukrywającego się pod hasłem “żołnierze wyklęci”. Czy ktoś pamięta jeszcze o prawdziwych bohaterach, a jeszcze lepiej – o bohaterkach? Spodziewam się odpowiedzi, więc przybywam z odsieczą, a konkretnie z postacią, którą – wstyd się przyznać – odkryłam dopiero w ten weekend, ale powaliła mnie na kolana. Poznajcie zatem Antoninę…

źródło: Nasza Historia

Kim była Antonina i dlaczego warto to wiedzieć?

Bez zbędnego zanudzania: Antonina Żabińska to prawdziwa bohaterka. Nic dodać, nic ująć. Na czym polegało jej bohaterstwo? Na heroizmie wynikającym z tzw. “zwykłej ludzkiej przyzwoitości”, o którą teraz tak trudno. A konkrety?

Antonina Żabińska to żona Jana, dyrektora warszawskiego ZOO przed, w trakcie i po II wojnie światowej. Kobieta wykształcona, matka, pisarka, oddana opiekunka zwierząt, kochająca wszystkie żywe istoty i mająca z nimi świetny kontakt. Mimo ogromnego ryzyka zdecydowała się – wraz z mężem – pomóc Żydom, osadzonym w czasie wojny w warszawskim getcie. On podstępem i sprytem sprowadzał uciekinierów do willi, w której rodzina Żabińskich mieszkała na terenie zoo, a ona się nimi opiekowała, pilnowała, by Niemcy stacjonujący na terenie tego samego zoo nigdy nie wpadli na ich ślad i pomagała im w dalszej ucieczce. Jednocześnie opiekowała się nielicznymi już zwierzętami, które ostały się w zoo po bombardowaniach i dzikich harcach hitlerowców, oraz swoimi dziećmi i mężem. Ogarniała wszystko, ryzykując życie swoje i syna, wierząc, że “tak trzeba”. W sumie uratowała – bagatela – ok. 300 osób!

Jej postać odkryłam dzięki filmowi “Azyl” (ang. The Zookeper’s Wife), który premierę miał wiosną tego roku. Wiem, że późno trafiłam na całą tę historię, ale nie oszukujmy się – nie towarzyszył jej tak wielki rozgłos, jak żołnierzom “zaklętym” czy innym Schindlerom. Tak czy inaczej, film na pewno wart obejrzenia, szczególnie jak ktoś nie ma co zrobić z zapasem chusteczek higienicznych 😉 Ciekawe, że zrobili go Amerykanie na podstawie książki napisanej przez…Amerykankę, a Polacy nawet nie wybrali się tłumnie do kin. Ot, kolejny wyciskacz łez, z tym że na faktach bardzo autentycznych 😉 Antoninę gra przepiękna Jessica Chastain, która – co znamienne – przy okazji promocji filmu w Warszawie 8 marca wzięła udział w manifestacji związanej z prawami kobiet. Przypadek? 😉

źródło: The Jewish Standard

Być jak Antonina

Po wojnie i odbudowaniu wraz z mężem zoo, a następnie po wydaleniu z niego przez władze komunistyczne Antonina zajęła się pisaniem książek o zwierzętach i swoich przeżyciach podczas okupacji. Zapewne jednak wiele jej nazwisko nikomu nie mówi, dlatego warto o niej przypomnieć.

Wyobraźcie sobie, że jesteście mamą i żoną, mieszkacie na terenie swojej pracy i odpowiadacie za mnóstwo różnych zwierząt. Zdobywacie wiedzę na ich temat, nawiązujecie kontakty z innymi ogrodami zoologicznymi i bardzo to wszystko kochacie. Nagle przychodzi czas próby – Wasza przyjaciółka wraz z miłością swojego życia dostaje się do getta, Niemcy bombardują Wasze miejsce pracy, a resztę zwierząt dobijają, jeden z ich lokalnych dowódców – naczelny zoolog III Rzeszy – daje Wam do zrozumienia, że mu się podobacie, a od niego zależy Wasz dalszy los. Uciekacie?

Antonina nie uciekła. Wraz z mężem przekształciła zoo w farmę świń i pod przykrywką hodowli tych zwierzaków dla Niemców, ukrywała przemycanych przez Jana Żydów z getta. Jedni mieszkali tam aż do czasu ewakuacji po przegranym Powstaniu Warszawskim, inni szli dalej po kilku dniach, ale każdy z nich dostawał poczucie bezpieczeństwa, dach nad głową, jedzenie i jako taki komfort psychiczny. Przez większą część dnia Antonina pracowała z synem na farmie i opiekowała się resztką pozostałych zwierząt, a wieczorami, gdy ukrywający się Żydzi wychodzili z piwnicy, siedziała z nimi, przygotowywała dla nich jedzenie i umilała czas, grając na fortepianie. W tak zwanym międzyczasie zdążyła też urodzić córkę, która tak o niej mówiła:

Miała siłę tarana, który parł do przodu; jeżeli było coś do zrobienia, to nie było zmiłuj. (…) Była bardzo silna osobą, nie stwarzając takiego wrażenia, (…) ona tą swoją naiwnością pozorną mnóstwo rzeczy wygrywała, ona umiała ją sprzedawać

Bohaterką być

Trudno jest być bohaterką, a już szczególnie trudno jest się silić na heroizm, gdy ma się dzieci i życie do stracenia. Antonina wierzyła w dobro, humanitaryzm, równość wszystkich istot i w to, że nie warto szukać poklasku, a tylko robić to, co uważa się za słuszne. To wartości, które bliskie są też mnie, dlatego tak bardzo doceniam to, co zrobiła. Myślę, że czyny jej i jej męża są o wiele bardziej warte przypomnienia niż pół żołnierza wyklętego, choć to pewnie nie przysporzy mi przyjaciół 😉 Antonina – kobieta, której życie zawdzięcza wiele osób, Sprawiedliwa wśród Narodów Świata, pośmiertnie odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski – nie dała się powalić wichrom wojny i odważnie walczyła o swój obraz świata. Naiwnie, pozornie niewinnie, ale skutecznie – oto światełko w mrokach dziejów.

Ps. Jeżeli zainteresowała Was ta historia, obejrzyjcie sobie film “Azyl” w reżyserii Niki Caro lub sięgnijcie po książkę Diane Ackerman pod tym samym tytułem. A jeżeli znacie jakieś inne wybitne, ale zapomniane kobiety z polskiej historii – dajcie znać, może znów się czegoś dowiem?

4 komentarze do “Być jak Antonina

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *