5 rzeczy, które wywołały u mnie uśmiech w tym miesiącu

W marcu jak w garncu – wie to każdy, kto chodził do przedszkola. Niby zaczyna się wiosna, ale jeszcze przymrozki, śnieg z deszczem i ogólnie nieciekawie. Mimo to znalazłam w tym miesiącu powody do uśmiechu – o najciekawszych pięciu zaraz opowiem. Zapraszam 🙂

1. Bardzo intensywnie pracowałam

Pewnie niektórym wyda się to dziwne, ale ja naprawdę zazwyczaj bardzo lubię swoją pracę. Tłumaczenia, szczególnie gdy z dobrze znanej mi dziedziny lub z zupełnie nowego obszaru, wprawiają moje szare komórki w ruch i motywują do rozwoju, samodoskonalenia. W tym miesiącu zleceń miałam sporo, dzięki czemu odbiłam się trochę od bezrobotnego dna, powoli szybując w stronę jako takiej równowagi finansowej (z naciskiem na jako takiej). Oby tak dalej!

2. Dostałam wiele miłych opinii na temat Audrey Cafe

Blogowy ze mnie pikuś, to prawda, ale to nie znaczy, że a) nie sprawia mi to przyjemności, b) to się kiedyś nie zmieni. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że będę się rozwijać pod tym względem, aby wnosić coś wartościowego w życie moich czytelniczek i czytelników. Wiem, że tam jesteście 🙂 A miłe opinie przywędrowały do mnie od innych blogerek i generalnie aktywnych internautek. Audrey Cafe to według nich miejsce przytulne, mądre i wartościowe, co idealnie współgra z moimi intencjami 🙂 Dziękuję raz jeszcze za wszystkie miłe słowa, jakie otrzymałam i obiecuję dalej się rozwijać, aby Audrey Cafe była coraz ciekawszym i większym miejscem w internetowej przestrzeni.

3. Odbyłam samotną podróż do Warszawy w celach zawodowych i było super

Kiedyś Warszawa kojarzyła mi się z wielkim światem i przyjemnością wakacyjnego odkrywania, potem – z leczeniem Igorka i Centrum Zdrowia Dziecka, aż na początku miesiąca przyszło zaproszenie na seminarium organizowane przez Instytut Badań Edukacji w Warszawie. Wiecie, my freelancerzy rzadko jesteśmy gdzieś zapraszani – raczej musimy się wepchać, bo nie podlegając pod żadną strukturę, jesteśmy niejako poza nawiasem. Tym bardziej było mi miło, gdyż po zimowych przejściach moja kariera zawodowa uległa – delikatnie mówiąc – śpiączce farmakologicznej, ale już od marca się obudziła i przechodzi intensywną rehabilitację. Zatem zaproszenie przyjęłam i tydzień temu pojechałam. W ramach podróży czekały mnie dwa przejazdy pociągiem, nocleg w hotelu, samotne posiłki i seminarium z wielkimi profesorami i profesorkami. Wszystko to sprawiło mi wielką przyjemność. Dałam radę! Warszawa jest coraz większa, pogoda była piękna, a i udało mi się zrealizować moje marzenie – w końcu zwiedziłam Muzeum Powstania Warszawskiego. Polecam każdemu zainteresowanemu tematem, a wszystkim kobietom przekazuję wiadomość z ostatniej chwili – warto podejmować wyzwania zawodowe, nawet jeżeli na początku wydaje nam się, że nie damy rady. Bo dajemy radę!

4. Przyszła wiosna, wietrzy głowę

Trzeba się ogarnąć – powtarzałam sobie te słowa od stycznia, ale wciąż jakoś do mnie nie docierały. Tym razem musiałam po prostu dostroić się do pór roku i okazało się, że wraz z wiosną, przyszło do mnie odświeżenie i zaczyna się nowa energia. Przyszło do mnie dużo nowych wiadomości o różnych ludziach – jedne dobre, drugie złe, co przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza. Miałam iść na terapię, żeby sobie wszystko poukładać, ale jednak zrezygnowałam. Pomogła mi książka Kamili Rowińskiej “Buduj swoje życie odpowiedzialnie i zuchwale”, w której przeczytałam:

Przestań winić okoliczności za to, czego nie osiągnąłeś. Ogromnie marnujesz czas. Odrzuć życie ofiary i bycie bezbronnym. Przyznaj się wreszcie do siły, która jest w tobie! Zasługujesz na to!

I jeszcze:

Zajmij się tym, na co masz wpływ. Zajmij się tym, co jest dla ciebie ważne. Jeśli nie masz na coś wpływu, przestań o tym rozmyślać i dyskutować. Tak, to wymaga dyscypliny. I chociaż wspaniale jest ponarzekać i podyskutować o tym, jak inni powinni coś robić, wywołuje to jedynie frustrację.

Zabrakło mi kontrargumentów, więc postanowiłam wziąć tyłek w troki i działać 🙂 Dzięki temu…

5. Załatwiłam zalegające formalności i otworzyłam sobie pole do nowych działań

Wiele siły i determinacji wymagały ode mnie te zalegające formalności, ale w końcu połknęłam tę żabę i okazało się, że wcale nie było tak źle. Zamierzam jak najszybciej wrócić do tematu prawa jazdy, zabrałam się na poważnie za rehabilitację naszego malucha, wszystko zaczyna w końcu iść w dobrą stronę, a przynajmniej taką mam nadzieję. Zdobyłam jeden ważny podpis pod jednym ważnym papierkiem, dzięki któremu szybciej możemy otrzymać wiele świadczeń z ZUS, co jest naprawdę istotne dla nas. Do tego domykam stare sprawy, które od dawna leżały odłogiem, kompletuję nowe blogowe i zawodowe pomysły i tylko się zastanawiam, dlaczego doba ma tylko 24 godziny, a mi sił zaczyna brakować już po 20? Wiosna, nowa energia, słońce, zieleń – teraz będzie dobrze 🙂

A Wy z jaką energią wchodzicie w wiosnę? Co sprawia, że się uśmiechacie? Piszcie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *